środa, 21 września 2011

Klub Seniora SLD i patologiczni nudziarze


Przeciętny kandydat Sojuszy Lewicy Demokratycznej w okręgu toruńsko-włocławskim nie jest młodzieniaszkiem – ma 48 lat i podlega ustawie lustracyjnej. Złośliwi skrót KS czytają więc jako Klub Seniora. Trend odmładzania kadr najwyraźniej jeszcze nie trafił do okręgu nr 5.

Charakterystyki zamieszczone w serwisie lokalnego SLD i smętne informacje z garści stron internetowych przekonują, że mamy w istocie do czynienia z ludźmi spragnionymi władzy i zaszczytów, ale jednocześnie boleśnie przeciętnymi i pozbawionymi poczucia humoru. Choć w jakimś stopniu identyfikuję się z lewicą, nie znam zdecydowanej większości z tych pań i panów. A jeśli znam, to raczej nie mam o nich najlepszego zdania.

Największy temperament polityczny ma z tego grona Jerzy Wenderlich, który jest częstym gościem w moim telewizorze. Ta medialna nadaktywność sprawia, że czasami traci łączność z ziemią – po przegranym półfinale Unibaksu chce, aby sprawą złej nawierzchni toru w Lesznie zajął się Prokurator Generalny. Mam propozycję: powinno się tym od razu zająć Święte Oficjum, a purpuraci powinni poświęcić problemowi najbliższy list pasterski.

Wenderlich nie odbiega od przeciętnej amerykańskiej nastolatki, która ma bloga, kontrbloga i bloga komentującego poprzednie blogi. Wypowiada się chętnie, zawsze i wszędzie i sprawia wrażenie człowieka zakochanego w swoim głosie. Gdy widzę Wenderlicha w telewizji, przełączam automatycznie kanał, bo tę wypowiedź gdzieś już na pewno słyszałem.

To idealny przedstawiciel SLD – partii, która rozpaczliwie przebiera w miejscu nóżkami i walczy o tożsamość. I po dwóch dekadach od odzyskania wolności nie może znaleźć nowej twarzy – chciałaby być nowoczesną lewicą, ale – jak dowodzą przeprowadzone kilka lat temu badania poglądów członków partii – większość z nich to obyczajowi konserwatyści i gospodarczy liberałowie. Łączy ich ze sobą na ogół postkomunistyczna przeszłość i szczególne zdolności absorpcyjne grupy.

Musi napić się przed randką


A inni? Czytając strony na Facebooku toruńskich i włocławskich kandydatów, czuję się, jakbym czekał w Kutnie na opóźniony pociąg do Łodzi, skończyły mi się właśnie fajki i dla rozrywki bawię się w wytyczanie najdłuższych tras w kraju. Kandydatka Elżbieta Arbart nie utrzymuje swojej facebookowej tablicy w czystości i znajomi jej doklejają pytania w stylu, czy „Elżbieta Arbart musi się napić przed rozmową z kimś, kto się jej podoba”. Zastanawiam się, jak brzmi odpowiedź.

Współczuję młodym ludziom, którzy zapisali się do młodzieżówki. Justyna Piotrowska założyła konto na FB, aby uczulać swój elektorat na problemy, którymi zajmie się jako poseł. Podpisy pod zdjęciami w jej galerii to połączenie propagandy z osobistymi wyznaniami: „Z przyjaciółmi- góry, snowboard- moja pasja, dlatego rozumiem jak ważne jest dla Was rozwój infrastruktury wyciągów górskich. Sporty zimowe to moje hobby” - pisze kandydatka. Innym razem zauważa: „Ukochany Toruń. Dlaczego moje rodzinne miasto nie ma promocji w kraju i za granicą? Dlaczego obcokrajowcy znają tylko Warszawę, Kraków, Gdańsk i Wrocław, a zapominają o pięknym Toruniu?! Promocja mojego regionu i Polski za granicą- to mój cel!” Kolejne wyznanie: „Moja mama i mój niepełnosprawny brat. Wiem jak jest ciężko niepełnosprawnym w Polsce, walczę o ich prawa i lepszą przyszłość dla nich!”

Birma, Duduś i Zuzia
Są jeszcze barwne opisy kandydatów na stronie regionalnego SLD. Na ogół większość z nich urzędniczo i oficjalnie skrzypi. Maria Pierzchała pozwoliła sobie jednak na dość osobisty ton. Ta „włocławianka z urodzenia, z serca i z życiowego wyboru” pasjonuje się pracą społeczną i regeneruje się na działce. A poza tym: „Gdyby miała więcej czasu, chętnie słuchałaby muzyki poważnej na żywo, chodziłaby na koncerty; na razie słucha jej z radia i z płyt, ale kiedyś... Jest kobietą o wyważonych poglądach. Nie tkwi w sporach ideologicznych, bo ten czas przeznacza na systematyczną pracę w realizowaniu konkretnych zadań”. Nie wyjawia jakich zadań.

Justyna Piotrowska – doskonale nam znana z Facebooka - pomyliła lans wyborczy z CV: „Studentka piątego roku stosunków międzynarodowych. Bardzo dobra znajomość języka angielskiego i niemieckiego. Poziom podstawowy języka rosyjskiego. Staż u europosła Janusza Zemkę, freelancer - organizacja eventów. Instruktor snowboardu, ratownik WOPR. Jest młodą, aktywną osobą, która chce działać na rzecz ogółu społeczeństwa polskiego”.

Alicja Beksa w krótkiej notce, która przybliża wyborcom jej CV, przyznaje, że „ma psa owczarka niemieckiego - Birmę i dwa koty: Zuzię i Dudusia”. Stanisław Leszczyński zajawia się zaś jako „wieloletni uczestnik” zespołów folklorystycznych Młody Toruń i Kądziłeczka.

Irena Stasiak to emerytka ze Śmiłowic. Swój opis na oficjalnej stronie SLD ubrała w formy anonsu matrymonialnego: „Jest osobą pogodną, wrażliwą i bezpośrednią w kontaktach z innymi ludźmi. Potrafi być pełna empatii i zrozumienia, ma jednak niemałe wymagania w stosunku do innych, ale także do siebie. Przede wszystkim ceni sobie szczerość, pracowitość i rzetelność. Stara się zawsze konsekwentnie dążyć do postawionych sobie celów i nie zbaczać z wybranej drogi. Nie znaczy to jednak, że jest zamknięta no to, co nowe”.

Ruch Palikota lubi: Porsche
Takiego lajka można przeczytać na tablicy FB Ruchu Palikota w Toruniu. Szczerze mówiąc, nikogo z tej listy nie znam. Znajomi, którzy chętnie by oddali głos na lewicę, opowiadają mi, że część z tych kandydatów otarła się o różne polityczne skrajności: od radykalnego korwinizmu po radykalny palikotyzm. Ruch nie wzbudza mojego zaufania – nie ufam jego liderowi, który z pozycji neoliberalnych w kilka wieczorów zamienił się w lewicowego trybuna.

Ale oddajmy głos wyborczej jedynce. Maciej Wydrzyński, postać raczej nieznana w lokalnych środowiskach lewicowych, promuje na wspólnych zdjęciach kandydata nr 10, czyli Olgierda Rynkiewicza. Podręczniki taki błąd nazywają: tłumaczenie nieznanego przez nieznane. Korzysta też z Facebooka. Przyznaje obrazoburczo, że nie płakał nad trumną Amy Winehouse: „owszem śpiewała fajnie ale była ćpunką !!! nie jest mi jej żal !” - pisze na tablicy. Działacz lewicowy Jarosław Wojtas kontruje przytomnie: „Co Ty gadasz? Amy była w dechę! Sex, drugs, rock'n'roll!”, ale szybko pasuje: „W sumie macie rację. Gdyby została zakonnicą z pewnością żyła by do dziś i mogła śpiewać godzinki. A tak nie żyje”.

Ruch Palikota to nic specjalnego. Strona w powijakach, program składa się z frazesów.

Zestaw do małego sabotażu
Jarosław Milczarek z SDPl chce zlikwidować senat. Smaczku sprawie dodaje to, że zamierza sięgnąć po sabotaż legislacyjny, bo kandyduje do izby wyższej. Ot, taki parlamentarny Wallenrod. Jeśli torunianie nie przypominają sobie tej postaci, służę uprzejmie: to ten bardzo miły pan, który kandydował w wyborach na prezydenta Torunia, ale w czasie kampanii niczym zupełnie nie błysnął, na debaty przychodził nieprzygotowany i sprawiał wrażenie zagubionego. Jego udział w polityce należy bardziej postrzegać w kategoriach niezobowiązującego performansu niż rzeczywistego działania.

Jako senator zrezygnuje z senackiego uposażenia, a pieniądze przeznaczy na rozwój przedszkoli i żłobków. Pozwolę sobie zauważyć, że tym szlachetnym gestem nie naprawi systemu wczesnej edukacji. Jego Facebook ożył w czasie kampanii – elektorat przyciąga do siebie opowieściami z życia swoich małych córek: „Wyjce przechodzą same siebie - parowe zawody w darciu japy wykańczają kondycyjnie:) Jutro do pracy. Odpocznę?” - nazywa czule swoją progeniturę. W pewnym momencie sonduje elektorat: „Kto z Was się w naszej Polsce odważył nie chrzcić swojego noworodka/niemowlaka, lecz zostawić mu tę decyzję do czasu jej/jego dojrzałości?” Ale jego laicki światopogląd odnotowuje porażkę: „A jednak chrzciny - jutro. Że też nie można dać dziecku dwóch ojców chrzestnych, kiedy deficyt pań w rodzinie...”

Zagłosuję na lewicę, która:
1.Odbierze z rąk liberałów najważniejsze instytucje finansowe państwa.
2.Podtrzyma podatek progresywny i wprowadzi próg dla najbogatszych Polaków, stwarzając jednocześnie prawne zabezpieczenie przed ich ucieczką do rajów fiskalnych.
3.Opodatkuje obrót kapitałowy.
4.Stworzy skuteczne narzędzia kontroli przestrzegania prawa pracy.
5.Zacznie renegocjacje warunków umowy konkordatowej.
6.Gruntowanie przebada postanowienia Komisji Majątkowej.
7.Wprowadzi ustawę o związkach partnerskich.
8.Zmieni ustawę aborcyjną, którą dziś nazywa się „kompromisem aborcyjnym”.
9.Zdepenalizuje posiadanie miękkich narkotyków.



Nie zagłosuję na starców, nudziarzy, szarlatanów i sabotażystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz