poniedziałek, 22 października 2012

Październikowa psychozabawa (kolejność odczytania dowolna)

1.


Mama – 30 lat doświadczenia w ubezpieczeniach - w takich sytuacjach mówi mi zazwyczaj: „Znowu nabroiłeś, a nawet nie masz OC”.

Dobra kobieta.

2.
Aby skrócić tekst, wystarczy wyrzucić z niego garść przymiotników, wprowadzić kilka skrótowców, zamiast cytatów dać omówienia, wyrzucić ramki i wszelkie fragmenty narracyjnie obce, zrezygnować z dziennikarskiej konferansjerki typu: „A co na to Urząd Miasta?” Gdy widzi się tekst wlany do edytora, można ewentualnie pościągać akapity, pousuwać pojedyncze wyrazy w wierszach. To wszystko to jednak sposób na przycięcie zaledwie 10 albo - w najlepszym wypadku - 15 procent tekstu. Czasami trzeba kastrować całe akapity, zrezygnować z plastyczności języka, tworzenia klimatu, wielu szczegółów i postaci drugoplanowych. Zostawić rzeczowniki i czasowniki. Mięso prozy nieartystycznej.

3.
Cięcia budżetowe, jakie czekają Toruń w związku z długami, powinny polegać na głębokich strukturalnych zmianach. Likwidacja kilkudziesięciu etatów z oświaty, mniejszy o kilka procent budżet instytucji kulturalnych nic nie zmieni. Nawet zamrożenie płac pracowników Urzędu Miasta okazałoby się zaledwie kosmetyką.

Ale i tak zmiany należy zacząć od siebie. Po co prezydentowi Torunia doradcy? Po co mu niezwykle drogi gabinet? Po co rada prezydencka – niby społeczna, ale pożerająca pierniczki i pijąca hektolitry kawy? Po co spółka sportowa, które w tym momencie zarządza pulą kilku dotacji? Rachunki w tej dziedzinie nie przekraczają kompetencji średnio rozgarniętego dziennikarza kulturalnego, nie mówiąc już nic o radiowcu.

Po co Toruńska Agenda Kulturalna, skoro jej zadania mogliby spokojnie przejąć Dwór Artusa (Festiwal Piosenki i Ballady Filmowej), Baj Pomorski (Skyway) albo Centrum Nowoczesności („widowiska astronomiczne”)? Po co nam w zasadzie biuro Toruńskiego Centrum Miasta, które generalnie poniosło porażkę na wielu frontach?

4.
Będziemy mieli halę sportową, salę koncertową, część średnicówki i nowy most, jeśli oczywiście Hecer pozwoli. Zadłużymy się po uszy, ale będziemy to mieli. Lepiej mieć nowiuśką konsolę i nieprzyzwoicie duży telewizor w domu na raty niż nie mieć. To już było w „Śmierci komiwojażera”, że człowiek definiuje się poprzez swoją pracę albo przez to, co ma. Tak jest zbudowana europejska kultura, a dopóki innej nie mamy, musimy przełknąć ślinę.

5.
System jest tak zaprojektowany, że się wyżywi. System nie może sobie pozwolić na bankructwa części systemu. Szpitale nie odłączą pacjentów od aparatury, szkoły pozostaną otwarte, nikt nie zamknie Baja Pomorskiego albo Kontaktu, bo to byłoby przyznanie się do porażki. Coś jak ściągnięcie flagi z hasłem o 2016 roku i miejskim sporcie.

6.
Czas Michała Zaleskiego dobiega końca. Za 20 lat będziemy pamiętali tylko dobre strony jego prezydentury, które mój brat celnie nazywa pomnikami. Nikt nie będzie mówił o "medialnym gwiazdorze", "papiście o socjalistycznych korzeniach", "carze Michale", który jak każdy bizantyński władca nigdy nie wychodzi z roli. Wyczerpała się formuła, pojawia się zmęczenie. Czas na puentę, bo historia wybiela i podkreśla zasługi, zapomina o małostkach i błędach. Taką puentą będzie most, który zostanie u nas na zawsze.

7.
Tak też będzie z jego zastępcami.

Swanologues - The Best of Ron Swanson (Part 1) from Vishal Hussain on Vimeo.


Albo z takim jednym urzędnikiem, który nosi parawąs, pseudowąs, zakamuflowany wąs, tak że jedni wiceprezydenci go ochoczo wiwatują, a inni zupełnie nie zaliczają do wąsali.

8.
A jeśli chodzi o spór z Hecera z moim bratem, stoję po stronie brata. Sorry.

Powiem więcej: z absolutnie subiektywnych, wręcz egoistycznych, względów nie odpowiada mi lokalizacja mostu przy ul. Waryńskiego. Cały ruch wylądowałby pod moimi oknami, zamknąłby wszystkie możliwości ronda. Wprawdzie przydałyby mi się nowe okna (raczej szkło), ale to wcale nie zmienia sytuacji kilku tysięcy mieszkańców osiedla. Więc sorry.

A jak słyszę, że ta trasa byłaby jeszcze w ciągu drogi krajowej, to już zupełnie nie mam wątpliwości, które miejsce jest jedyne i słuszne. Jakoś nie wyobrażam sobie życia przeciętnego mieszkańca tamtych okolic.

9.


10.
Czytałem swego czasu wypowiedzi Hecera skierowane do jakiegoś urzędu. Możecie mnie zabić, nie pamiętam do jakiego. Podejrzewam, że do dość ważnego, ale miasto było wtedy w ogniu Turkusowej Rewolucji i nikt nie czytał specjalnie papierów. Urzędnicy się nieco poirytowali i podali Hecera do sądu. Refleksja pierwsza: to źle, że Urząd ciąga po sądzie forowiczów. Źle to bowiem świadczy o Urzędzie. Kumpel wysłał mi ten Hecerowski dokument, mówiąc: „Popatrz, to koniec demokracji w tym mieście. Żeby za to ciągać po sądach”.



No i trochę się zdziwiłem, bo wydało mi się to skrajnie niepoważne, żeby za takie pismo ktokolwiek chciał negocjować swoją wersję świata w sądzie. Została w nim przekroczona jedna duża granica. To racjonalność, Jezu.

11.
Hecera poznałem w czasie akcji „Popieram Hecera” w eNeRDe. W zimowej kurtce mam kilka niepranych gadżetów. Kilka tygodni wcześniej podejrzewałem, że Hecerem jest mój brat, który zapragnął sobie potrollować na forum byłego pracodawcy. Po kilku żartach o średnicówce (na przełamanie lodów) rozmawialiśmy głównie o Kabo.

12.


W toruńskim internecie, jeśli chodzi o Michała Zaleskiego, panuje lokalna wersja prawa Godwina. Każda dyskusja zmierza do porównania go z Aleksandrem Łukaszenką. Ten, który używa takiego argumentu, automatycznie przegrywa.

13.
Gdy człowiek podświadomie chce opuścić swojego rozmówcę, rozstawia nogi. Jedna z nich wyznacza kierunek, w którym człowiek chce się oddalić. Dość czytelna mowa ciała. Tak też rozmawia się z nudziarzami przez telefon. Masz zamiar kończyć, już twoja intonacja podnosi się i mówisz coraz wyżej: „No tak, tak, więc...” Już nawet nie słuchasz, już się nawet nie starasz. Ale nudziarz, kurwa, kontynuuje rozmowę i wcale nie ma zamiaru zmierzać do puenty. Więc znów powtarzasz swoje: „Tak, tak...” i rozpaczliwie wznosisz intonację. Ale ten skurwysyn nie zamierza tego kończyć, więc walczysz o puentę jak o ostatni oddech: „No to super, więc musimy...”. A on, kurwa, dalej biegnie i napierdala.

14.
Kontrapunkt upadł. Byłem z tym miejscem od początku do końca. Toruń bez Kontrapunktu będzie gorszym miastem. Znacznie mniej go lubię.

15 komentarzy:

  1. @12. Porównanie z Łukaszenką. Przypomina mi się znakomity wpis Wojciecha Orlińskiego na blogu o Szymonie Hołowni:

    http://wo.blox.pl/2012/07/Serdeczny-usmiech-Szymona-Holowni.html

    Zacytuję obszerny fragment:

    Z dwojga złego wolę Terlikowskiego, bo ten przynajmniej jest szczery. Hołownia natomiast przypomina mi robota bojowego ze Stanisława Lema, który tak oto przemawiał do „drogiego Ijona”:
    „Wyszedł mi naprzeciw i podniósł ramiona bezpośrednim, serdecznym gestem, jakby ujrzał starego znajomego.
    - Witaj, witaj! Daj ci Bóg zdrowia... Jak to dobrze, że przyszedłeś nareszcie! (...) równocześnie kopnął mnie tak mocno i gwałtownie w goleń, że upadłem jak długi, i runął mi obu kolanami na brzuch (...) Nie odzywałem się, raczej zdezorientowany, ponieważ, przytwierdzając po kolei moje ręce do gruntu (...) mówił jednocześnie dalej: - Dobrze ci będzie, kochany... my prości, życzliwi, łagodnie nastrojeni, ja cię lubię i ty mnie polubisz, kochany (...) ze słowami "Daj Bóg zdrowia", wbił w moją pierś [nożyce] jednym zamachem”.
    Jak dla mnie - wykapany Hołownia. Udawana serdeczność - i kop. Uśmiech od ucha do ucha - i cios z okrzykiem „daj Bóg zdrowia”. To już lepszy terlikowsiał, który po prostu zwartusiał.

    --------------------------
    Porównując Terlikowskiego z Hołownią WO wyraża moje porównanie między Łukaszenką a Zaleskim. Co tu dużo mówić, jego wpis właśnie uzmysłowił mi, co wyraża często spotykane na forach porównanie Zaleskiego do Łukaszenki. Łukaszenko przynajmniej nie ukrywa że jest demokratą. Nie udaje, że jest oświeconym władcą. Zaleski jest (moim zdaniem) demagogiem, który buduje w mieście parodię demokracji. Może za mało oglądasz Telewizję Toruń, Grzegorz, żeby to zauważyć. Może zbyt mało chcecie widzieć w lokalnej Wyborczej, żeby to zmienić.
    ----------
    Myślałem, że chociaż ty to zauważasz. Ale ty, podobnie jak inni, widzicie tylko "automatyczną przegraną". Przegraną wizerunkową.
    ----------
    Dla ciebie Hołownia jest liberałem? Dla ciebie Zaleski jest demokratą? Szczerze mówiąc, spodziewałem się więcej od ciebie. Nie od redakcji, ale od ciebie. Tymczasem wy wszyscy tak naprawdę patrzycie na "tego kto wygrał". W waszej redakcji rozpowszechniony jest taki pogląd: "on i tak to zrobi, on i tak wygra". Gdyby tak myślał Michnik, pewnie nie byłoby Wyborczej, która mnie wychowała, pewnie żylibyśmy tak, jak żyją dziś Białorusini.
    -------

    OdpowiedzUsuń
  2. @8
    Piszesz: "No i trochę się zdziwiłem, bo wydało mi się to skrajnie niepoważne, żeby za takie pismo ktokolwiek chciał negocjować swoją wersję świata w sądzie. Została w nim przekroczona jedna duża granica. To racjonalność, Jezu."
    ---
    czy rzeczywiście przekroczona została granica racjonalności? Nie, Grzegorzu. Działanie Zaleskiego było właśnie bardzo racjonalne. Ja wysyłam pismo do urzędu w Warszawie, w którym są fakty na temat mostu. Warszawscy urzędnicy dają to pismo Zaleskiemu, żeby ten mógł oskarżyć mnie w kampanii wyborczej o zniesławienie. A przedstawiciele Platformy - żeby móc mnie bronić w czasie tej kampanii. Żeby móc bronić demokracji w mieście.
    ----
    Dałem urzędnikom "kwity na most". Nie kwity na Zaleskiego, tylko kwity na most. A oni - dali jest Zaleskiemu - żeby PO mogło mnie bronić, a Zaleski atakować. W kampanii wyborczej.
    ----
    Że tego nie widzisz, to mnie dziwi. Nie zwracasz nawet uwagi na to, że wówczas była kampania wyborcza. Pismo do CUPT to nie był element kampanii wyborczej, tylko pismo ws. inwestycji. A Zaleski przeobraził je - z waszą pomocą w Wyborczej - w element swojej kampanii wyborczej. Bo nie było ważne to, co w tym piśmie jest. Ważne było to, że "Zaleski oskarża mieszkańca", "Platforma go broni" oraz "Dawidowicz przeprasza prezydenta".
    ---
    Sprowadziliście całe 60 stron pisma do CUPT to tych nagłówków. I jesteście z tego dumni.

    OdpowiedzUsuń
  3. @10
    "Powiem więcej: z absolutnie subiektywnych, wręcz egoistycznych, względów nie odpowiada mi lokalizacja mostu przy ul. Waryńskiego. Cały ruch wylądowałby pod moimi oknami, zamknąłby wszystkie możliwości ronda. Wprawdzie przydałyby mi się nowe okna (raczej szkło), ale to wcale nie zmienia sytuacji kilku tysięcy mieszkańców osiedla. Więc sorry.
    A jak słyszę, że ta trasa byłaby jeszcze w ciągu drogi krajowej, to już zupełnie nie mam wątpliwości, które miejsce jest jedyne i słuszne. Jakoś nie wyobrażam sobie życia przeciętnego mieszkańca tamtych okolic."
    -------
    Gdybyś przeczytał to moje pismo do CUPT i spróbował dostrzec w nim interes miasta, o którym pisałem - zamiast czyjegoś interesu w kampanii wyborczej być może nie mówiłbyś z takim przekonaniem o tym, że Zaleski ocalił cię od hałasu.
    "Giedrys bez hałasu" - jeden z braci nie chce średnicówki na Rubinkowie ponad 100 metrów od bloku, drugi (ty) nie chce mieć pod oknami Grudziądzkiej, choć trasę dzieli od twojego domu grubo ponad 150 metrów. Zresztą, spróbuj zmniejszyć ruch na Grudziądzkiej... Jakbyś spojrzał w prognozy ruchu w moim piśmie do CUPT, to może by nie czuł się tak pewnie jak brat.
    ================

    OdpowiedzUsuń
  4. @3i4
    "Cięcia budżetowe, jakie czekają Toruń w związku z długami, powinny polegać na głębokich strukturalnych zmianach. (...) Będziemy mieli halę sportową, salę koncertową, część średnicówki i nowy most, jeśli oczywiście Hecer pozwoli. Zadłużymy się po uszy, ale będziemy to mieli. Lepiej mieć nowiuśką konsolę i nieprzyzwoicie duży telewizor w domu na raty niż nie mieć. To już było w „Śmierci komiwojażera”, że człowiek definiuje się poprzez swoją pracę albo przez to, co ma. Tak jest zbudowana europejska kultura, a dopóki innej nie mamy, musimy przełknąć ślinę."
    -----
    Takich wyrzeczeń nie trzeba by ponosić. O tym pisałem w liście do CUPT. Ty widzisz teraz "naturalną kolej rzeczy - wyrzeczenia". Ja widzę świadomy skutek działań, które tobie i innym umknęły, jako nie warte komentarza. Bo ważniejsza była kampania wyborcza i dobre imię Michała Zaleskiego.
    ---
    "Za 20 lat będziemy pamiętali tylko dobre strony jego prezydentury, które mój brat celnie nazywa pomnikami. "
    Pomnik? Za czyje pieniądze? Czy ty masz ich za dużo? Czy mieszkańcy Torunia mają ich dziś za dużo?
    Chyba sobie jednak dzisiaj strzelę drinka. Zaleski "buduje sobie pomnik". Jasne, Kim Ir Sen też za życia budował sobie pomniki. Tylko jeszcze nie przyszedł ten czas by "ludzie go dobrze wspominali" - i te pomniki dyktatury zburzyli. Na razie są nadal tymi pomnikami zachłyśnięci.
    ----
    Mi nie zależy na tym, aby wygrać. Od początku wiedziałem, że w starciu z machiną nie mam szans. Ale walczę, to przynosi mi satysfakcję. Źle znoszę przykre sprawy, jakie mnie spotykają ze strony dziennikarzy. Przykro mi, gdy Pociżnicka pisze, że "znacząco opóźniłem budowę tramwaju na UMK" bo to zwykłe kłamstwo które ktoś jej włożył do ust a ona powtarza. Źle znoszę to, że musiałem przeprosić prezydenta (bo taki warunek miałem od adwokata, który również reprezentował pana Glonka; a jego mocno obraziłem, mimo że w twarz panu Glonkowi powiedziałem, że go przepraszam, ale uważam że mam rację - i ten kosztorys mostowy jest nieprawdziwy). Źle to znoszę, bo nie umiem uśmiechać się nieszczerze. Jest mi przykro. Ale gdy wyłączam emocje i uruchamiam rozum, to wiem, że przecież tak być musi. Czy mogłem się spodziewać, że ktoś mnie będzie postrzegał inaczej niż jako oszołoma, fanatyka, wichrzyciela, który "krytykuje wszystko co robi Zaleski, bo robi to Zaleski".
    Gdy to przeczytałem w Nowościach, to naprawdę chciało mi się kląć i płakać. Ja naprawdę nie jestem takim człowiekiem, który nienawidzi innej osoby, chce szkodzić i niszczyć. Zawsze uważałem się za osobę, która coś naprawia. Która pomaga i współpracuje. Nigdy, kurwa, nie byłem jakiś strasznym skurwielem i psychopatą.
    A w waszych gazetach - w twojej, Grzegorz, w Nowościach, wychodzę na potwora, którego sam bym się bał. Wychodzę na człowieka ślepego w nienawiści.
    Natomiast Michał Zaleski wychodzi na "dobrego gospodarza". Troskliwego ojca tej naszej małej ojczyzny, który dom wykarmi dotacjami, wybuduje od nowa, przeniesie miasto na wschód, a Podgórz na tereny zalewowe żeby je aktywizować...
    ----
    Staram się nie traktować tego personalnie. I cholernie dobrze mi to wychodzi biorąc pod uwagę mój charakter oczywiście.
    ---
    Nawiasem mówiąc, fajnie że walnęliście moje zdjęcie z Gazecie. To z sądu, z czasów gdy byłem oskarżony. Naprawdę, dzięki kurwa mać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żeby nie być nieszczerym - walnąłem sobie dwa sążniste drinki. I ci jeszcze dogadam, zanim rozstawisz stopy w kierunku Hipisówki.
    ----
    "hecer gadał w kółko o KABO". Sorry, ale walnąłem ponad 60 stron do CUPT. Od tego czasu walnąłem jeszcze kilka tysięcy stron w różne miejsca. Żeby je napisać musiałem najpierw przestudiować kilka wciąż zmieniających się ustaw: ooś, kpa, ppsa, prawo przyrody i ochrony środowiska, itd. Upominałem się o dokumenty, o które wam - dziennikarzom - nie chciało się upomnieć. Pisałem do was, ile razy Zaleski okłamał radnych w sprawie kosztów mostu. Na tacy przynosiłem wam gotowy materiał.
    Materiał do czego? Do kształtowania opinii publicznej. Do odkłamywania tego, co politycy zdążyli nakłamać. Wy poświęcacie swoją uwagę PiS, PO, Czasowi Gospodarza, SLD... Nie trzeba długo główkować, by zrozumieć że politycy ze wszystkich partii chcą wygrać wybory. Za cenę mostu? Kosztem 300 mln złotych? Kosztem zdemontowania układu komunikacyjnego? Nie ma sprawy. O ich głupich pomysłach napiszecie dziesiątki artykułów z dziesiątkami waszych jeszcze mniej przemyślanych komentarzy. Zresztą, cóż można sensownego napisać o kimś, kto chce wygrać wybory i gada bzdury, przymila się, komplementuje, wymyśla jakieś idiotyzmy po to, żeby o nim było głośno. Lepiej żeby coś mówili, niż żeby w ogóle nie mówili.
    ---
    A zamykacie drzwi przed nosem facetowi, który się nie pieprzy z gadaniem o bzdetach i nie dba o popularność. Bo kuźwa, ja naprawdę nie latam do was żebyście o mnie pisali i o mnie gadali. Idę z tematem strasznie trudnym. Tematem, o którym wy powinniście pisać, ale wam się nie chce bo jest "trudny". Jak to u was mówią: "ludzie nie chcą o tym czytać".
    Dobra, ale dla mnie to nie jest dziennikarstwo. Dziennikarz jednak działa na rzecz swoich czytelników, dla opinii publicznej. Jak ktoś kłamie, to dziennikarz jest po to, aby to kłamstwo zdemaskować. Tak przynajmniej sobie to wyobrażałem kiedyś.
    W tym świecie, w waszym świecie, na mnie jest jedno określenie: psychol. I gdy wyłączam emocje to wiem, że tak będzie dalej. Tak będziecie o mnie mówić i tak będziecie o mnie pisać.
    I nikt mi nigdy pomnika nie postawi.
    Nawet jak uda mi się coś osiągnąć - choć w starciu z machiną nie mam najmniejszych szans - to napiszecie że jestem fanatykiem, że jestem "dziwny".
    Mówiłem poważnie że "miastu grozi paraliż drogowy i finansowa katastrofa". Trochę jak szalony naukowiec w katastroficznych filmach, który twierdzi, że za chwilę wybuchnie wulkan albo będzie trzęsienie ziemi. Trochę jak bohater Płonącego wieżowca, który ostrzega przed konsekwencjami projektowych braków w sytuacji pożaru. Trochę jak Roy Schreider w drugiej części filmu Szczęki, gdy straszy turystów na plaży czyhajacym w morzy rekinem żarłaczem. Nikt go nie słucha. Jest sam jeden. A wokół jest mnóstwo zadowolonych ludzi, którzy żyją szczęśliwi swoimi przekonaniami, bo tak je ukształtowalo otoczenie. "Wszyscy się kąpią". "Wszyscy wypoczywają". "Jestem po stronie brata - sorry".
    ---
    Zastanawiam się, co bym osiągnął gdyby sprawdziło się to o czym piszę - do różnych urzędów, na blogu. Co mi to da? Nikogo tym nie uratuję. Nic nie zmienię. Po co więc ostrzegam, dlaczego biję na alarm, dlaczego chcę aby prawda o moście na Wschodniej wyszła na jaw? "Przecież to nic nie zmieni".
    Doprawdy? Moim zdaniem - zmieni wszystko. Pokaże, że zawiodło państwo, że zawiodły ministerstwa, że zawiodła Komisja Europejska, że zawiedli politycy, że dziennikarze się skompromitowali. I to nie jest koniec. To jest początek.
    Tak naprawdę wtedy dopiero poczuję się niepotrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  6. reżim Łukaszenki sytuuję gdzieś między Polską czasów stanu wojennego a Polską czasów Gierka. Gdy koniunktura jest względnie dobra, ludzie nie wychodzą na ulicę, a ci co wychodzą są niegroźni dla władzy. Gdy koniunktura się psuje i na ulice wychodzą tłumy reżim ukazuje swoje oblicze.
    Mi się wydaje, że Toruń Zaleskiego jest podobny do Torunia za czasów Gierka. "Dużo buduje". Ja zresztą Gierka trochę nawet cenię, bo to, co zostawił po sobie miało pewną wartość: znakomity układ drogowy Torunia i świetne plany jego rozwoju, kampus UMK, zakłady przemysłowe, linie tramwajowe, nowoczesne osiedla (Rubinkowo) charakteryzujące się ładem przestrzennym.
    Zaleskiego do Gierka bym jednak nie porównał, bo inwestycje Gierka były bądź co bądź przemyślane, zlecone specjalistom i wynikały z potrzeb obywateli i kierunków rozwoju państwa. Inwestycje Zaleskiego są zaś robione w celu utrzymania władzy politycznej w mieście i budowania propagandy. Owszem, Gierek od propagandy nie stronił. Jednak działania Gierka miały modernizować kraj; upieram się przy tym, że te plany były przemyślane. Tamta ekipa myślała jak dokonać skoku - w tamtym okresie to było modne słowo w krajach rozwijających się. Patrzono w przyszłość, jednak nie pod kątem kolejnych wyborów - bo ich nie było.
    -----
    Dziś uwarunkowania są inne, żeby prowadzić dalekowzroczną politykę gospodarczą trzeba również wygrywać wybory. Rozumie to rząd Tuska; akurat rozumie to w taki sposób, że ma dużą szansę wybory przegrać. Polityka małych kroków nie daje tyle sukcesu, ile oczekują wybory.
    ---
    Za to z Zaleskim sprawa wygląda inaczej. Tam liczy się tylko władza. Załóżmy najczęściej przyjmowaną wersję, że "został wrobiony w KABO". No dobra, ktoś mu źle doradził. Dostał opieprz od specjalistów (przypomnę, że ja dziś tylko powtarzam to, co mówiło Towarzystwo Urbanistów Polskich i inni eksperci).
    Facet wbił sobie jednak do głowy, że jeśli przyzna się do błędu to straci władzę w mieście. I co? I idzie w zaparte. Dodatkowe 300 mln zł za zmianę lokalizacji? Co mnie to obchodzi. Wariant, który nie jest rozwiązaniem dla mieszkańców Podgórza, nie jest rozwiązaniem korków na starym moście? Co mnie to obchodzi. Brak połączenia z autostradą? Nie ważne. Co się liczy? Wy-bo-ry. A w tych wyborach można zmieszać z błotem ludzi uczciwych i odważnych na tyle, aby skrytykować prezydenta. Ludzi na co dzień zajmujących się nie polityką ale projektowaniem dróg, architekturą, urbanistyką.
    --

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak naprawdę właśnie to mnie do Zaleskiego najbardziej zniechęciło. Naprawdę, gardzę ludźmi którzy wiedzą, że są w błędzie i dalej się przy swoim upierają. Idą w zaparte. Posuną się bardzo daleko, żeby postawić na swoim - bez względu na cenę, bez względu na koszty, bez względu na przyzwoitość. Ich to bawi. Bawi, że można Pociżnickiej nakłamać i ona to napisze. Bawi to, że "na mieście mówią, że Mężydło ma działkę tam, gdzie miał być most Waryńskiego". Kpią, szydzą, uważają, że można społeczeństwo oszukiwać, że pieniądze publiczne to jest coś o co walczy się w wyborach a potem dzieli. Wystarczy telewizja, wstęgi, ordery, uśmiech i kłamstwo aby rządzić. I do tego ta łatwość, z jaką można okręcić wokół palca dziennikarzy... Tego, że tak łatwo mu z wami idzie doprawdy nie rozumiem; wydaje mi się, że może po prostu jesteście słabi. Cenię formę i stylistykę, ale nawet gdy jej brak nie stronię od treści. Można braki warsztatowe nadrobić umiejętnością wynajdywania istotnych tematów. Treść jednak ma swoją wartość.
    Gdy robię wiwisekcję swojego zaangażowania w most znajduje wszystko tylko nie to, co czytam o sobie w prasie. Aspektów jest wiele: emocjonalny, czyli wściekłość, gdy widzę jak zwykli ciecie ze spółdzielni kpią sobie z inżynierów, architektów, ludzi z dorobkiem zawodowym. Dla mnie ktoś, kto zaprojektował jedną ulicę jest więcej wart niż prezes spółdzielni. A przecież mówię tu o ludziach, którzy ten Toruń za Gierka wybudowali i zaprojektowali! A ich strofuje jakiś spółdzielczy element, który całe życie politykował, robił koalicje... "Piął się po szczeblach partyjnej kariery i osiągnął sukces". Oni tak o sobie mogą powiedzieć.
    Aspekt racjonalny jest taki, że wydanie 300 mln zł więcej na coś gorszego jest pomysłem do dupy. Jest jeszcze aspekt personalny - to znaczy, że jestem uparty w takich sytuacjach, gdy wiem, że mam rację i widzę jak ktoś w politycznym rynsztoku topi największą wartość tego miasta: ludzi, takich jak inż. Milkowski czy Wanda Miżutowicz.
    Gdy łączę te wszystkie aspekty w jedno to widzę siebie. Taki popieprzony jestem.
    A potem otwieram Gazetę Wyborczą, bloga jednego i drugiego Giedrysa, Nowości, włączam telewizję Toruń - i widzę takiego siebie, jakim w życiu nie chciałbym być. (co innego Telewizja Toruń, bo to jest kabaret, taka propaganda którą trudno traktować poważnie, a w zasadzie bawi zbitkami przeinaczeń).

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś na blogu pańskiego brata o moście przeczytałem mniej więcej tak, że "oba warianty mają swoje wady i zalety". Ciebie zaś stać na "powiem więcej - to pod moimi oknami". Its only an opinion, maan.
    Nie, to nie jest opinia. Jeden wariant jest finansowo nierealny. Nie-re-al-ny. Trasa Wschodnia to jest kompletny odlot, trzeba być na haju żeby coś takiego planować. A za rozpoczęcie realizacji, wbicie łopaty, powinno się trafić do psychiatryka. To jest tak głupi pomysł, jak zawracanie rzek na Syberii, żeby nawodnić azjatyckie stepy i pustynie... Z czysto finansowych względów wariant na Wschodniej jest po prostu niedorzeczny. A już coś takiego jak Trasa Wschodnia... No naprawdę. Pański brat martwi, się że "nie wie ile to może kosztować". Skoro pyta to go nie stać. Miasta na to nie stać. Ta droga po prostu nic nie daje, a kosztuje fortunę. Wydając takie pieniądze w Toruniu - na rozwój, a nie na drogi - dokonalibyśmy skoku jak za Gierka.
    Ta dygresja powyżej osnuta jest na kwitującym stwierdzeniu: "to tylko twoja opinia, hecer". Opinia, czy fakt? Można oczywiście mieć i taką opinię "pieniądze nie mają znaczenia". I w zasadzie wy rzeczywiście macie taką opinię, nawet jeśli jej w ten bezpośreni sposób nie wyrażacie. Jest głupia, gdy się ją głośno wypowie czekając do pierwszego na wypłatę. Głupia, jak promocyjna oferta talerzy w telemango. Ale czy ja teraz stwierdzam fakt, czy wygłaszam opinię?

    OdpowiedzUsuń
  9. swego czasu w toruńskiej wyborczej fascynowały mnie "akcje redakcji". Idea bardzo mi się podobała, odpowiadała bowiem na moją ówczesną potrzebę ekspiacji pomysłów i rozwiązań dla miasta. Było "rozpoczęcie dyskusji o MZK" - redaktor Behrendt zostawił auto i kupił miesięczny by się zgorszyć, potem lustrował rozkład jazdy. Była akcja "parkingi na Starówce - polityka parkingowa miasta". Nawet jakieś głupawki o układzie drogowym były: "zróbmy wielkie rondo dookoła dworca głównego".
    Niewiele z tego wynikało, bo teksty czytelników były zbiorem opinii, którym nie towarzyszył żaden komentarz ekspertów (mają to do siebie, że zwykle opierają się na faktach). Interesujące jest to, że ja bym z wielką przyjemnością czytał zarówno jedno jak i drugie, tzn. propozycje laików i opinie specjalistów. Taka konfrontacja pozwala nabyć nową wiedzę. Niestety, z tego cyklu wyszedł tradycyjny misz-masz:
    "Piszemy, to chcą usłyszeć - a kto lepiej napisze tekst, który czytelnicy chcą usłyszeć, niż oni sami?"
    Jeśli się nad tą doktryną zastanowić, to wydaje się jeszcze głupsza niż po pierwszym przeczytaniu. Po co pisać na forum komentarz do artykułu, który przypomina forumowy wpis? Zatarcie tej różnicy: między artykułem w gazecie a forum, między opinią laika a opinią eksperta, między faktami a opiniami zaniżyła poziom gazety jako całości tak, jak kolejna reforma edukacji jakość kształcenia.
    Dwie rzeczy nałożyły się na mój negatywny stosunek: pierwsza, to jest traktowanie opinii jako świętości nie wymagającej recenzji z jednoczesnym lekceważeniem faktów, druga zaś to obniżanie poziomu do wyobrażeń o malejącej percepcji czytelników. Przyjęcie tych dwóch założeń zamiast poszerzyć krąg czytelników i odbiorców spowodowało załamanie: ludzie, którzy wyborczej wierni byli całymi latami zostali odtrąceni, a ci, o których gazeta zabiega są elementem niestałym, który może broić na różnych innych forach i portalach. Efekt dla Torunia jest zaś taki: trzecia władza w mieście nie działa. A pierwsza władza - polityczna - broi na całego i wymknęła się spod społecznej kontroli. Pranie mózgu spółdzielczą telewizją, propaganda "dobrego gospodarza" co na każdej uroczystości wręczy, przetnie wstęgę, odsłoni itd. Po drugiej stronie? Bezradność. Nie ma się co dziwić - kto miałby finansować pracę dziennikarza, który kontroluje władzę w małym, prowincjonalnym mieście. Efekt jest z tego taki, że będzie to zawsze miasto małe i prowincjonalne, zbite w spółdzielczą mononkulturę, pozbawione kreatywności, twórczej debaty, czyli tego wszystkiego co tak naprawdę kształtuje miasto i jego wielkość. Dla mnie o wielkości miasta i jego znaczeniu - decyduje właśnie miejski zgiełk, harmider, burza, przeplatanie. Kultura miejska nie tworzy się na placu budowy nowej sali koncertowej. Gdy potrzebna jest fasada w rodzaju: "festiwal ballady filmowej", lub "koncert roda stewarta", gdy zaczynamy sztywno pozować do zdjęć, miasto i jego kultura umierają. Miejskie życie musi być barwne, dynamiczne i kolorowe, a nie poukładane w polityczne klocki. Równając w dół, poszukując targetu coraz niżej - zabijamy kreatywność, twórczość, inicjatywę, zaangażowanie. To mnie w tym mieście wkurza najbardziej. Bo ciągle słucham, że "most musi być, bo budują". A może by tak wreszcie wyrwać się z tego zaklęcia, odczarować i spojrzeć na ten temat bardziej plastycznie?

    OdpowiedzUsuń
  10. Gorsze w tym mieście wypiera lepsze. Polityczny beton wypiera autentyczne zaangażowanie. Czterdzieści lat pracy specjalistów na rzecz ładu przestrzennego z jednej strony - z drugiej Grzegorz Giedrys i jego "czysto egoistyczne powody dla których popiera brata, a nawet więcej". Z jednej strony urbaniści z dorobkiem, z drugiej spółdzielczy beton i przekręt z KABO. Co wygrywa? Spółdzielczy beton. Jakie dziennikarstwo? Takie, które "powie więcej!". Średnicowa na Rubinkowie to kluczowy element arterii drogowej - lecz kogo to obchodzi, "popieram brata".
    ---------------
    Stowarzyszenie Toruń bez hałasu. Zaangażowanie autentyczne i apolityczne - koniec kropka. Przypinanie politycznej łatki jakiemuś jednemu czy drugiemu, który broni stawów to gruba przesada. Co robimy? Likwidujemy. Bo mamy Stowarzyszenie "Teraz Most" - ucieleśnienie apolityczności i społecznego zaangażowania - bo tylko taką ironią można je określić.
    ---
    "Jak to brat celnie zauważył - buduje sobie pomniki. Będziemy je miło wspominać za 20 lat".
    Jeśli to jest opinia, to mnie zastanawia, czym i jak została ukształtowana, jak coś takiego mogło się w głowie urodzić.
    --
    To miasto nie hamuje z powodu gospodarza i politycznego cementu, który jest wiąże. Ono się cofa bo opinia publiczna w tym mieście nie recenzuje wygłoszonych opinii, dzięki czemu stają się coraz bardziej groteskowo durne (in my humble opinion)

    OdpowiedzUsuń
  11. hecer - powinienes zalozyc 'donation page' zeby ludzie mogli wplacac pieniadze na to abys mial czas i srodki zajac sie innymi tematami w Toruniu. moze nawet zatrudnic ludzi. cos jak Wikileaks.

    czyste dziennikarstwo obywatelskie, oplacane przez obywateli i dzialajace dla nich. bo na dziennikarzy w tym miescie liczyc nie mozna.
    w koncu wiedzialbym ze ktos pilnuje miejskie wladze i patrzy im na rece (takim organem powinna byc rada miejska, ale badzmy realistami).

    i mowie powaznie, jesli zalozysz taka strone to pierwszy wplace Ci srodki.

    a swoja droga, przeceniasz dziennikarzy. ta pozycja spoleczna dzis wlasciwie nic gwarantuje, bo nie sa to fachowcy w zadnej materii o ktorej pisza. stad upraszczaja i boja sie skomplikowanych tematow, bo zwyczajnie nie maja wystarczajacej wiedzy. i nie jest to zarzut czy dopiekanie komus, tylko fakt.


    tymczasem wasza dyskusja (jesli tak to mozna nazwac) to klasyk spotkania scislowca z humanista. nadajecie na innych falach...

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie chcę wkurzać braci Giedrysów, bo ich cenię. Obaj budzą we mnie zaufanie.

    Ale czasem ich kompletnie nie rozumiem. Na przykład Wojciecha, który bywa tak pochłonięty filozofią, że fakty tworzące jedną całość stają nagle zaczynają tańczyć i wariować niczym martwa natura na obrazach Salvadora Dali.

    Na przykład tu Wojciech Giedrys pisze tak:
    http://wojciechgiedrys.redblog.pomorska.pl/2012/01/18/przypowiesc-o-torunskim-moscie/

    A czym są podszyte działania Macieja Cichowicza, radnego PO i zięcia Zdzisława Boćka? Bez wątpienia laitmotivem jego działalności w radzie miasta jest węzeł Kluczyki i fragment trasy staromostowej, który biegnie w sąsiedztwie jego domu. A dokładniej to, aby ten układ drogowy nie powstał. Cichowicz robi więc wszystko, aby miasto zmieniło koncepcję i postawiło na węzeł Stawki, który jest w śladzie trasy nowomostowej – jej elementem jest most na wysokości ul. Waryńskiego. Zapewne więc każdy krok w kierunku tej lokalizacji mostu daje dodatkowe argumenty przeciw węzłowi Kluczyki. Stąd pewnie też zaskarżenie wieloletniej prognozy finansowej, która wprowadza do planu inwestycyjnego dobudowę drugiej nitki na ul. Łódzkiej między Lipnowską a Andersa. Ten układ prowadziłby bowiem ruch z nowego mostu w kierunku węzła Kluczyki i w przeciwnym kierunku. Ale dlaczego radny nie mówi otwartym tekstem?
    ------
    Jak rozmawiam z Wojciechem, to odnoszę wrażenie że on rozumie na czym polega spójność i czytelność układu drogowego o których Cichowicz czy ja wypowiadamy się powtarzając opinie urbanistów. Ale na blogu Wojciech pisze tak, jakby sens budowy każdej drogi w Toruniu wynikał z jakiś partykularnych względów: tu radny Zakrzewski, tam radny Makowski, tu radny Major, tam radny Rzymyszkiewicz, tu radny Cichowicz, tam redaktor Giedrys (Wojciech lub Grzegorz)...
    Zdaję sobie sprawę, że łatwo zarzucić Maćkowi brak obiektywizmu wobec koncepcji połączenia A1 z Toruniem na południu. Tym łatwiej, im bardziej samemu wierzy się że droga ma sens tylko wtedy, gdy nie biegnie pod oknami: moimi lub brata. Tylko, że po przeczytaniu tego akapitu u Wojciecha czułem się, jakbym dopiero zszedł z karuzeli. Nie ważne bowiem ile Maciej zrobiłby prezentacji (w prezi) o węźle Kluczyki, ile zrobiłby map, ile informacji o kosztach przekazał... Nie ważne, że węzeł Kluczyki prowadzi ruch z autostrady do Torunia na stary most. "Czemu radny nie mówi otwartym tekstem?" - pyta Wojciech Giedrys. Czy to by redaktora uspokoiło, gdyby powiedział: mam w d... to miasto, nie chcę drogi pod oknami? Jego tak, mnie by przeraziło. A najbardziej przeraziłoby mnie to, że po przeczytaniu tego wpisu Maciek wychodzi na takiego, jakim widzi go Wojciech, a nie na takiego jakim jest. Parę akapitów dalej sam wychodzę zaś na kompletnego świra. "It's just an opinion, ma'an" - podpowie brat.

    Sorry, ale ja tego nie kupuję. Grzegorz, piszesz na blogu ładnie, przekonująco a wręcz pociągająco. Tylko że to są bzdury.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ humanista vs ścisłowiec: ja się czuję humanistą. Nie cierpię humanistów i zazdroszczę ścisłowcom.
    @ toruńskie wikileaks. Ja bym to widział tak, że pierwszy akapit jest sensacyjny, a za kolejne jest odpłatność. Zostaje "tylko" problem z prawami autorskimi, którego nie przeskoczę. Może piano coś zmieni.
    @ dziennikarze z Torunia. Coś ich ogranicza. Na ile to jest rzeczywiste ograniczenie, a na ile ich własne wyobrażenie o sile tego ograniczenia - nie wiem. Robią krok do przodu, by za chwilę cofnąć się do tytułu twierdząc, że na tym polega dziennikarski obiektywizm. W istocie więc dążą do utrzymania status quo, co ma w sobie tyle szczerości, ile potrafi z siebie wykrzesać Szymon Hołownia mówiąc o postępowym kościele katolickim. Tak bardzo uwiesili się rzekomego obiektywizmu, że stracił on wymiar misji a stał się wyrazem ich zniewolenia narzuconym sobie kagańcem obaw, niepewności i strachu. Najpełniej tę bezradność i zobojętnienie wyrażają słowa: "on i tak to zrobi, i tak wygra".
    Ja się czuję wolny. Upajam się tą wolnością dziś, choć wiem że jutro będzie mnie pewnie kosztowała trochę wstydu i przykrości oraz sporo wyrzeczeń. Ale ten smak pozostaje przyjemnym wspomnieniem na długo. Warto go sobie od czasu do czasu przypomnieć, choć cena bywa wysoka.

    Humanista, albo może raczej parweniusz, zakończyłby to cytatem: It is a tale told by an idiot, full of sound and fury, signifying nothing.

    (PS. dwa najfajniejsze blogi prowadzą w Toruniu bracia dziennikarze. O czymś to jednak świadczy, na pewno nie mam do końca racji)

    OdpowiedzUsuń
  14. po ilosci tekstu faktycznie mysle ze jestes humanista!

    (wink)

    OdpowiedzUsuń
  15. Że też hecerowi chce się tyle pisać. Przecież tego się nawet nie chce czytać, bo tyle tego jest. Nie szkoda na to czasu? Ile mógłbyś w tym czasie ciekawych rzeczy porobić. Książek poczytać, filmów obejrzeć,że już nie wspomnę o pomocy w kuchni (zupa z dyni, zaprawy jesienne...) No ale pewnie lepiej pisać na forach, marnując swój czas i co gorsza nasz czas... Dobranoc

    OdpowiedzUsuń